Sobotni poranek był mroźny, ba, nawet bardzo mroźny. Nosy i stopy nam zmarzły podczas krótkiego porannego spaceru. Mimo, że mroźno, a może właśnie dlatego, było pięknie. Słoneczny poranek zapowiadał piękny dzień. I tak też było :-)
poranek wokół domu |
Wreszcie, po wielu dniach szarości, wyszło słońce. no nie byłabym sobą, gdybym nie skorzystała z tej wspaniałej okazji naładowania osobistych akumulatorów i dzień spędziła w domu.
Kierunek - Kromnów, jarmark rękodzieła.
Benaris zahipnotyzowała wszystkich błękitem oczu. No w końcu tyle rąk do głaskania, że grzechem byłoby nie wykorzystać tego ;-) Wie jak wykorzystać swoją urodę, Zołza mała.
Po wyjściu z galerii, poszłyśmy na spacer. Ruszyłyśmy drogą pod górę. Słońce oślepiało odbijając się od bieli, śnieg skrzypiał pod nogami, a na polach błyszczał jakby ktoś rozsypał worek diamentów.
Benaris odkryła w sobie naturę ryjówki ;-) Entuzjastycznie zaczęła drążyć tunele w delikatnym śniegu. Momentami wkładając cały swój malutki łepek pod śnieg, żeby za chwilę otrzepać się wzbudzając chmurę białych drobinek.
Powrót do domu był...(hmm...jakby to ująć...)
Prędkość jazdy według przepisów: 90km/h poza terenem zabudowanym.
Prędkość po dostosowaniu do warunków na drodze i umiejętności kierowcy :p : +/- 40-50 km/h
Prędkość rzeczywista samochodu prowadzonego przez zauroczonego zimą kierowcę: 25 km/h, w porywach do 30 z częstymi przystankami na pstryknięcie zdjęcia :-D Chłonęłam widoki jak gąbka wodę. Otworzyłam okno - mroźne powietrze delikatnie owiewało mi twarz. Wdychałam czyste, świeże powietrze. Momentami wiatr przynosił zapach koksu porywany z kominów domów. Bajecznie....
Pozdrawiamy Was ciepło w mroźny niedzielny ranek i zbieramy się na spacer :-)