środa, 26 września 2012

Jesienna Warmia w obiektywie

Choć zwiastuje zimę i jakoś niespecjalnie cieszy mnie jej przyjście, to pokazała się z pięknej, ciepłej i słonecznej strony. Taką jesień lubię i oby taka była aż do zimy.




jez.Kalwa










































sobota, 1 września 2012

IWW, czyli Izerska Wielka Wyrypa ( w wolnym tłumaczeniu Izerska Wspólna Wędrówka :-) [część IV ostatnia]

Z "nowymi nogami" ruszamy na ostatni etap trasy. Tempo znów mamy dobre, poza tym wróciliśmy do mapy 1:35000, więc odcinki między punktami jakby się skróciły ;-) Szybko podbijamy PK11 i lecimy dalej. PK08 zlokalizowany jest przy ścieżce edukacyjno-ekologicznej "Jeleniówka". Fajne miejsce: strumyk, kamienie, drewniany mostek. Bez odpoczynku podążamy dalej, przez Chromiec w kierunku "szóstki". Czuję jakbym oprócz "nowych nóg" dostała skrzydeł. Wypełnia mnie energia i pewność, że ukończymy w limicie czasu. Co więcej zakładamy, że zmieścimy się w 24h.
Pk06 - kamień na szczycie. W Chromcu idziemy kawałek drogą asfaltową, a dalej leśno-łąkową ;-) Tyko 50% z nas przechodzi po kamieniach przez strumień na sucho i to tylko tej drugiej połowie, której się to nie udało. Na szczyt wchodzimy na heja przez las, po czym rozdzielamy się, żeby odnaleźć ścieżkę i kamień. Po chwili jest i ścieżka i kamień i lampion i można iść dalej. Zostały trzy PK do zaliczenia. Ta myśl działa bardzo motywująco :-) Przypomina mi się jak kiedyś myśl o lodach z malinami ciągnęła mnie i Karinę, gdy już nie miałyśmy sił iść. Teraz bliskość mety zarzuciła już na mnie wędkę i powoli ciągnie do siebie. Tylko te cholerne stopy. Znowu zaczynają boleć....
PK03 za nami. Już tylko dwa.
W Nowej Kamienicy po raz kolejny wędrówka po asfalcie. Nienawidzę asfaltu!!! Ból każdego kroku czuję w mózgu. Skręcamy na pastwiska i trochę błądzimy. No dobra, nie to że błądzimy, tylko mamy małe problemy ze zlokalizowaniem samotnego drzewa. Z pomocą przychodzą dwaj uczestnicy TP50. "Chyba za wcześnie jeszcze. To jeszcze kawałek przed nami". Mają świeższe umysły i mają rację. No to już tylko PK02, a potem prosto do bazy. Skupiam się na jedzeniu żurawiny, ostrożnie stawiam nogi, mruczę jakieś nieznane melodię pod nosem. Nie wyrobimy się, zabraknie kilkunastu minut, żeby zmieścić się w dobie. Jak to się nie wyrobimy?!?! Jak to zabraknie?!?! A właśnie, że się wyrobimy!!!! Nie ma innego wyjścia!!! No nie ma innej opcji!!! I zaczynam biec. Co za różnica czy idę czy biegnę, boli tak samo. Już widać zabudowania Starej Kamienicy, a czasu coraz mniej. Decydujemy się biec na skróty przez pole. Wypadamy na asfalt tuż przed mostkiem w starej Kamienicy (Znowu asfalt!!! Czy wszystkie drogi w tym kraju są asfaltowe?? Każę zerwać to draństwo!!). Jest 18:49 a do mety jakieś 1200-1400m. Musi się udać!! Adrenalina, bliskość mety i chyba moja zaciętość dają efekt. Próg szkoły - metę przekraczamy po czasie 23h 56 min od startu. UDAŁO SIĘ!!!! :D
Arek mówi, że chyba jestem pierwsza. Jakoś nie bardzo mnie to przejęło, a może w ogóle nie za bardzo dotarło. Zbieramy rzeczy i idziemy w stronę przystanku. Idę jak paralityk. Robert się ze mnie śmieje, ja z siebie też, bo cóż innego pozostało ;-) Najchętniej to nauczyłabym się fruwać albo chodzić na rękach. Ten "kawałek" do przystanku trwa całą wieczność.
Wspólnie zajęliśmy 13.miejsce :-)
A w niedzielę rano, na zakończeniu imprezy okazuje się, że na prawdę byłam pierwsza wśród kobiet na trasie 100km. Jakoś tak wyszło... ;-)
obowiązkowo w rudawskiej koszulce ;-)




niby mój, ale w sumie to znowu wspólny, bo gdybym była sama.... ale nie byłam :*