niedziela, 17 stycznia 2010

Zaczarowany rok 2oo9

Fotografia jest jak magia. Możesz zatrzymać czas. Sprawić, że nic już się nie zmieni, nikt się nie ruszy, nie ucieknie.
Rok 2oo9 choć przeszedł do historii, trwa w nieskończoność. Sytuacje w mojej głowie wciąż żywe. Jakby to wszystko było przed chwilą. Dzięki zdjęciom zamykam wspomnienia w kolorowej szkatułce, nie zgubią się w codzienności, nie schowają między "rzeczy-do-zrobienia".
A jest ich tak wiele... Pierwszy dzień wiosny witany w szczelnie otulonych białą kołderką Karkonoszach.
Indianin wracający do domu po zbyt słonecznym szalonym kwietniowym wypadzie (znów) w ukochane Karkonosze.
Śmiech, śmiech, śmiech i śmiech :) czyli lipcowe spotkanie ze smokiem, Pauliną i Anią.

Słońce i nagła ulewa. Boso, ale z uśmiechem. Wariatka z radością w sercu. Skoro można być albo normalnym albo szczęśliwym - wybieram szczęście!!!
Monotonia, powtarzalność, a jednak za każdym razem inaczej. Radosny Wrocław pełen chichotu. Zaskakujące Karkonosze, które nie pozwalają się nudzić i znudzić.
Dziecięce serce-oby jak najdłużej, oby na zawsze. Duma zdobycia. Ubłocona radość. Lek na wszystko-śmiech :)
Za oknem jesień, w sercu wiosna. Łódź. Zaskakująca sesja zielonego płaszczyka. Dzień do powtórki, choć nie do poprawki;)

i koniec studiów, szalona obrona, najpiękniejszy weekend i wiele wiele innych....
a na koniec sylwester, burzący górską monotonię, bo w Bieszczadach;)
a o tym co po północy opowiem wam innym razem...

czwartek, 14 stycznia 2010

Miś

Nie mam weny, żeby cokolwiek napisać poza tym, że nie mam siły na nic. Albo naprawdę wszystko jest nie tak albo ja jestem tak zmęczona, że wszystko widzę w czarnych barwach....
Nie wiem...


Miś jest prezentem gwiazdkowym-super przytulny, mega cieplutki i śmieszny:))

sweter-miś:prezent;)) (Allegro)
  
że niby jak magister to tylko poważny??

niedziela, 10 stycznia 2010

Na poszukiwanie radości

Od powrotu z gór minął zaledwie tydzień,a czuję się jakbym była tam wieki temu....
Cały mój czas pochłania obecnie przygotowanie do sesji,ale żeby tego było mało to w ciągu minionego tygodnia wyczerpałam limit przykrych wydarzeń na cały rok (mam przynajmniej taką nadzieję). Szkoda,że niektórzy ludzie nie potrafią się zachować i ranią innych. Ale cóż...taki nasz "popieprzony na maxa świat" jak to powiedział znajomy. Poprawiając sobie humor założyłam wczoraj radosny sweter-prezent gwiazdkowy od mojego Mamucha:) Niby jest brązowy,ale kolorowe paski sprawiają,że bije od niego jakaś radość, a tego trzeba mi teraz dużo...

sweter:Orsay (jest długi,więc pewnie niedługo zobaczycie go w wersji sukienkowej;)



kolczyki made by me
(gwiazdki,które przypominają mi polukrowane pierniki,kupiłam na jarmarku dominikańskim)