wtorek, 31 sierpnia 2010

Sny, których nie ma

Północ. Kot zwinął się w kłębek na kocu i śpi. A ja walczę. Biję się z nocą o sen. Z każdą minutą siły słabną, aż w końcu się poddaje. Wtedy z pomocą przychodzi czarodziej mieszkający w małej buteleczce. Wspólnymi siłami, a właściwie tylko dzięki niemu zasypiam. Śpię niespokojnie i choć nie śnią mi się koszmary-nic się nie śni-to budzę się co chwila przerażona. Zaczyna świtać. Moje zmęczenie jest tak ogromne, że zamykam oczy na dłużej niż tylko chwilę.
Budzi mnie deszcz stukający w parapet i gdyby nie to, że muszę wstać, bo czeka praca, to kazałabym mu się odwalić od mojego parapetu i przykryła twarz poduszką.
Dzień nie jest lepszy od nocy. Może to wina deszczu, który uparcie leje za oknem. Może zbyt duża dawka wiedzy mnie pogryzła, gdy próbowałam ją oswoić. Może kryzys powrotu przyszedł wcześniej niż zwykle. A może wszystko razem... 
Tęsknię... za słońcem, za spokojem, za przestrzenią i wolnością, za ...
Kolejna noc. Znów muszę spróbować ukraść jej trochę snu, bo sama nie chce go podarować. Dziś już nie będę próbować walczyć sama, od razu poproszę czarodzieja o pomoc. Znam jeszcze drugi lek na sen- jest lepszy, bo oprócz snu przynosi spokój, ale jest za daleko. Czarodziej jest na wyciągnięcie ręki, ale daje tylko sen...a może aż sen...

"W strugach deszczu rozpływam się,
Usta drżą i czuję lęk,
Po mej twarzy wolno tak
Toczy się kolejna łza."
 

Brak komentarzy: