sobota, 20 października 2012

Rydzobranie w Wilczej

poranne mgły w Górach Sowich
Wilcza


Wstać o 4:30 dobrowolnie, bez przymusu, tylko po to, żeby pierwszym pks-em dotrzeć do Wrocławia i dalej pojechać w Góry Sowie na grzyby (których nie będzie się zbierało). Pomysł mocno szalony, ale to chyba nikogo nie dziwi ;-) Można by rzec: jak pomyślała, tak zrobiła ;-) I muszę przyznać, że choćby ze względu na pierwsze zdjęcie, było warto, bo nieskromnie dodam, że jestem z niego dumna. A co!! :-)
Poranek był zimny, mglisty i piękny. Ze względu na chwilowe kalectwo paluchowe i totalny brak znajomości grzybów, miałam tylko robić za nadwornego fotografa i jak widać przez pierwszą chwilę wczułam się w tą funkcję, ale dość szybko okazało się, że znajduję grzyby, a konkretniej rydze, niemal jak tresowana świnia trufle i w ten oto sposób zmieniłam rolę na ...hmmm...no nazwijmy to rydzowego wykrywacza, żeby nie powiedzieć rydzową świnię ;-p A po kolejnej chwili już nie tylko znajdowałam, ale i zbierałam grzyby, co wiązało się z całkowitym zaniechaniem fotografowania. Z resztą przedzierając się, a miejscami czołgając przez sosnowy? świerkowy? w każdym razie iglasty zagajnik, widziałam tylko pnie drzew i rydze. Dużo rydzów. Bardzo dużo rydzów. Duże, średnie, małe, malutkie i maleńkie. Mój zmysł wzroku przestawił się na opcje RYDZ i widział tylko je (no dobra kilka maślaków i jakiegoś mega prawdziwka też znalazłam). Po 4 godzinach mieliśmy dwa pełne kosze grzybów i dylemat co właściwie z nimi zrobić. Ostatecznie stanęło na marynowaniu, a gdy wieczorem przyszedł czas czyszczenia, jako kaleka, ku mojej wielkiej radości, otrzymałam funkcję segregacji małe-duże ;-)

Brak komentarzy: