niedziela, 3 marca 2013

Karpaczowo-spacerowo

Wczorajszy dzień był, można powiedzieć, idealny na zimowy spacer. Promienie słońca rozświetlały oblodzone gałęzie, śnieg chrupał pod nogami i choć powietrze było mroźne to słońce ogrzewało nasze zmarznięte buźki.
We trzy baby - ja, Paulina i Benaris, wybrałyśmy się do Karpacza. Zaczęłyśmy od krótkiego spaceru z parkingu do Świątyni Wang.


Świątynia Wang w Karpaczu



W czasie, gdy Paulina zwiedzała świątynie, my z psowatą zajadałyśmy oscypki i szalałyśmy na śniegu. A że śnieg zmrożony, więc mój pies odkrył nową zabawę - zjazd ślizgiem czteronożnym z rozpędu, czyli z górki na pazurki w wersji psiej.



moje ukochane Sokoliki - widok spod Wangu
Dalszą część dnia spędziłyśmy na szlaku. Czerwonym szlakiem wybrałyśmy się do schroniska nad Łomniczką / na naleśniki z jagodami / na herbatę z imbirem (trzy opcje do wyboru, my wybrałyśmy wszystkie trzy na raz - a co!!). Pod kilkoma względami czerwony szlak był najlepszym rozwiązaniem: po pierwsze nie za trudny, niezbyt stromy (właściwie prawie płasko :p), więc idealny dla mieszczucha ze stolicy (mam nadzieję Paulina, że nie przegięłam ze stopniem trudności), a po drugie - 3,2 km w jedną stronę, więc idealny jak na możliwości mojego Dziabąga, zwanego Benaris. A poza tym cisza, spokój, las, miejscami widok na Śnieżkę i grzbiet Karkonoszy- jednym słowem cudo. Jedyny minus to fakt, że to teren KPN-u i pies powinien być na smyczy.
W schronisku, jak już wspomniałam, herbatka i naleśniki z jagodami /Karina J., jak przyjedziecie z Zosią to musimy się wybrać - są prawie tak dobre, a może nawet lepsze od Chatkowych/



Brak komentarzy: