a tak wygląda moja "choinka" (ozdoby z drzewka oliwnego kupione na Dominikańskim Jarmarku na Freta)
i żeby nie było, że brak wątka ciuchowego;) przedstawiam kolejny kolorowy fartuch, tym razem świąteczny:))czwartek, 24 grudnia 2009
środa, 23 grudnia 2009
Nadrabiam zaległości
Wyjątkowo zestaw nie z dnia dzisiejszego, ale sprzed ponad tygodnia, czyli mój outfit obronny;) Koncepcji było kilka. Jak już zapadła decyzja, że mała czarna to było kilka pomysłów jakie dodatki (sukienka kupiona rok temu, ale miałam ją na sobie po raz pierwszy). W końcu wyszło tak i muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona z końcowego efektu - elegancko, ale nie szkolnie i dość swobodnie:)) A sama obrona była czystą przyjemnością w wesołej atmosferze (żałowałam, że trwała tylko pół godziny:))
Jeśli myślicie, że tytuł to MAGISTRA coś zmienia, że jak go zdobędziecie to będzie czas radości i spokoju to się mylicie;)
Przynajmniej w moim przypadku tak nie było. Tzn. był czas radości, ale skrócony do minimum, czyli niecałych 24h (ale za to był bardzo radosny:)), o uczelni też nie dane mi zapomnieć, bo dalej studiuję (tylko, że na drugim kierunku), a w zamian za oczekiwany spokój miałam czas intensywnej nauki do zaliczenia semestralnego z mojego "ukochanego" przedmiotu-anatomii patologicznej (jakiś fajny ktoś ustalił je na dwa dni przed świętami).
Ale to wszystko już za mną i ...
Teraz mam czas na nadrabianie zaległości... Mogę myśleć o świętach, ubieraniu choinki, radować się zapachem choinki i piernika, nadrobić maleńki kawałek zaległości spotkaniowych i książkowych:))
wtorek, 15 grudnia 2009
Nigdy cię nie oddam
Może to strasznie głupie, że piszę to już w pierwszym zdaniu, ale szafiarska akcja schodzi dziś na dalszy plan, bo w samo południe się bronię tzn.,że jak dobrze pójdzie (a w sumie nie może pójść inaczej z takim wsparciem jakie mam:)) to od godziny 12 z minutami będę PANIĄ MAGISTER:)
Wracając do szafiarskiej akcji to przedstawiam wam moją małpią bluzę, której mam wrażenie, że naprawdę nigdy nie oddam. Jest dobra na chłodne zimowe dni i na letnie wieczory, kiedy po zachodzie słońca temperatura trochę spada. Idealnie się w niej spaceruje plażą w gwiaździstą noc i pije gorącą czekoladę, gdy za oknem pada śnieg. Mam w szafie jeszcze jedną rzecz, która jest mi szczególnie bliska. Moja granatowa torebka z motylkiem zrobiona na drutach przez mojego kochanego Mamucha:)) Niestety w całym przedobronnym zamieszaniu nie miałam czasu pstryknąć jej fotki, ale wkrótce nadrobię straty-obiecuję.
Podobieństwo widać na pierwszy rzut oka;p - już wiecie dlaczego uwielbiam tę bluzę;pdop. Pomysł sentymentalnej akcji szafiarskiej należy do Aife
(na jej blogu znajdziecie fotki wszystkich uczestniczek akcji:))
(na jej blogu znajdziecie fotki wszystkich uczestniczek akcji:))
poniedziałek, 14 grudnia 2009
PRZYPADKI
O splątanych ścieżkach pisałam wcześniej. Dziś trochę do tego wrócę.
Jesiennego wieczoru kilka lat temu zupełnie PRZYPADKIEM spotkałam pewnego człowieka. Miał w sobie takie COŚ. Trudno to opisać słowami. Był pełen radości, spokoju, a co najważniejsze potrafił mnie tym zarazić. Wtedy i jeszcze przez pewien czas później nie sądziłam, że stanie się KIMŚ WAŻNYM i WYJĄTKOWYM w moim życiu-taką Życiową Latarnią Morską :) Dziwnym PRZYPADKIEM nasze ścieżki splątały się nawet, gdy wyjechał z Warszawy.
A teraz.... Moja radość, gdy dowiedziałam się, że przyjeżdża do szarej stolicy, była przeogromna. Jasny promyk w szarej codzienności:) Normalnie jakbym unosiła się nad ziemią. Zaraźliwa radość i śmiech, który ociera łzy. Człowiek, u którego serce zajmuje 90% ciała:) I znów PRZYPADKIEM jest w pobliżu, gdy dzieją się w moim życiu i trudne, i ważne sprawy. Uwielbiam takie PRZYPADKI i dziękuję.....:))
Jesiennego wieczoru kilka lat temu zupełnie PRZYPADKIEM spotkałam pewnego człowieka. Miał w sobie takie COŚ. Trudno to opisać słowami. Był pełen radości, spokoju, a co najważniejsze potrafił mnie tym zarazić. Wtedy i jeszcze przez pewien czas później nie sądziłam, że stanie się KIMŚ WAŻNYM i WYJĄTKOWYM w moim życiu-taką Życiową Latarnią Morską :) Dziwnym PRZYPADKIEM nasze ścieżki splątały się nawet, gdy wyjechał z Warszawy.
A teraz.... Moja radość, gdy dowiedziałam się, że przyjeżdża do szarej stolicy, była przeogromna. Jasny promyk w szarej codzienności:) Normalnie jakbym unosiła się nad ziemią. Zaraźliwa radość i śmiech, który ociera łzy. Człowiek, u którego serce zajmuje 90% ciała:) I znów PRZYPADKIEM jest w pobliżu, gdy dzieją się w moim życiu i trudne, i ważne sprawy. Uwielbiam takie PRZYPADKI i dziękuję.....:))
Pewnej październikowej soboty w Łodzi:))
sobota, 12 grudnia 2009
Splątane ścieżki
Mówi się, że spotkanie to moment, gdy ścieżki (czasem bardzo pokręcone) dwojga ludzi przecinają się ze sobą. Tak naprawdę życie to taki wielki kłębek słabiej lub mocniej splątanych ścieżek.
W ostatni czwartek splątały się w StUdni (Dominikańskim Duszpasterstwie Akademickim na Służewie) ścieżki ogromnej ilości młodych ludzi i, myślę, że znanemu większości, Szymona Hołowni. Poważna rozmowa na wesoło. To człowiek niezwykle otwarty, bezpośredni, mający ogromne poczuciu humoru (także na swój temat) i, jak sam twierdzi, ADHD (gestykuluje tak energicznie, że zrobienie ostrego zdjęcia graniczyło z cudem:)). Najpiękniejsze jest jednak w nim to, że przyznaje się do swojej wiary i poglądów. Bez wstydu. Bez oporu. Bez strachu, że ktoś go wyśmieje, o co w dzisiejszym świecie nie trudno. To co jeszcze jest w nim (moim zdaniem) niesamowitego to fakt, że nie próbuje wbijać wiary młotkiem każdemu napotkanemu człowiekowi, chce o TYM rozmawiać, ale szanuje odmienność innych (mimo, że nie zawsze ją toleruje). To naprawdę sztuka szanować coś, mimo że się tego nie toleruje. Gdyby tylko ludzie chcieli się tego nauczyć, świat byłby piękniejszy i spokojniejszy...
Bardziej od zaplanowanych spotkań cieszą mnie zawsze te nieplanowane. Przypadkowe. Takie życiowe niespodzianki:)) jak na przykład spotkanie tamtego wieczoru Agnieszki (z którą od roku próbujemy się umówić). A także te bezimienne, ciche, w autobusie, metrze, tramwaju, pociągu, w sklepie, parku lub po prostu na ulicy. Krótkie spojrzenie, przelotny uśmiech i idziesz dalej, ale jakoś tak radośniej niż przed chwilą.
A to mój spotkaniowy outfit:
A to mój spotkaniowy outfit:
spódnica i bluzka: sh// pasek: z mamuchowej szafy:)// kolczyki: ManufakturaLemura
niedziela, 6 grudnia 2009
Grzane winko i wiśniowa nalewka
Już od dawna chodziło za mną i za Leśną białe grzane winko z pomarańczą:) Tylko tak jakoś nie było czasu:(
Aż w końcu wczoraj.... Spotkanko odbyło się w stałym babskim gronie - Leśna, Paulina i ja:))
(w Nowym Roku trzeba będzie powiększyć to grono;)
Aż w końcu wczoraj.... Spotkanko odbyło się w stałym babskim gronie - Leśna, Paulina i ja:))
(w Nowym Roku trzeba będzie powiększyć to grono;)
czwartek, 3 grudnia 2009
Dzień pod znakiem kota:)
Zajrzałam do domu tylko na moment w przerwie między zajęciami, dlatego będzie super krótko.
Właściwie to nic dodać, nic ująć, po prostu
dzień pod znakiem kota: kocia bluzka + kocie kolczyki:)
dzień pod znakiem kota: kocia bluzka + kocie kolczyki:)
bluzka: H&M//sweterek: Camaieu
Subskrybuj:
Posty (Atom)