środa, 9 grudnia 2015

Dzień 5 i 6



Czas mam ostatnio wypełniony po brzegi. Dzieje się dużo i to dużo dobrego, co nie tylko raduje, ale daje też ogromnego kopa do działania :-)
Kolejne dni adwentu upłynęły nam m.in. na pieczeniu ciasteczek. Było przy tym trochę nerwów, bo Skrzat jest jednak za młody na takie eksperymenty kulinarne, choć w sumie... Jak przypominam sobie teraz jak to wyglądało, to muszę przyznać, że było zabawnie. Ciasto zagniotłam sama obawiając się, że wspólnie to może być mąka na podłodze, a jajko na suficie. Wytłumaczyłam Skrzatowi co będziemy robić, ale on miał swoją wizję. Foremkami wycinał ciasteczka kilka razy niemal w jednym miejscu, pieczątki na innych przybijał też kilkakrotnie na jednym ciastku, nawet dokonał degustacji przed pieczeniem. Ostatecznie zajął się wyciskaniem soku z cytryny początkowo do kubeczka, potem na swoje nogi, co skończyło się szybkim prysznicem. Koniec końców ciasteczka zostały upieczone (nawet to nadgryzione ;-) )

 




Mikołajki upłynęły nam prezentowo i spacerowo. Pogoda aż błagała, żeby ruszyć sie z domu (szkoda tylko, że nie na sanki...)





Było też wspólne przygotowywanie obiadu ;-)

 



Brak komentarzy: